Prolog
Nazywam
się Sandy Ahly jestem dziennikarką i pracuje dla gazety ,,Czas Wybrzeży”. Opisuje
ona stare budowle stojące nad brzegiem morza i nie tylko. Trzy dni temu
dostałam od szefowej zlecenie, abym udała się na wyspę Flamingów. Swoją nazwę
zawdzięcza ona stadom flamingów żyjących
nad jej brzegiem. Miałam napisać reportaż o architekturze zamku z ok. XV wieku, który był zamieszkiwany przez
książęcy ród Anhiriadów. Mieszkali tam aż do XIX wieku, kiedy ostatnia
potomkini rodu zaginęła w nieznanych okolicznościach. Ponieważ groziła mi
utrata pracy szybko się spakowałam i pożegnałam z rodziną. Następnego dnia
ruszyłam na wyspę motorówką, bo spóźniłam się na samolot. Niestety podczas
podróży zerwał się silny wiatr i pomimo moich wysiłków motorówkę zepchnęło na
nieznaną wyspę. Chwilę później bojąc się by znowu gdzieś mnie nie zniosło
zacumowałam łódkę do brzegu. Rozejrzałam się po okolicy. Była to niewielka
wyspa, u której brzegu stała mała chatka. Postanowiłam wejść do środka i
poczekać na świt. Była ona bardzo stara. Na środku stał stół, ale jego blat
zarosła trawa i wyglądał jakby miał się za chwilę rozlecieć. Przez dziurawy
dach wlatywała do środka woda, odżywiając rośliny, które zarosły całą podłogę.
W kącie stało zapadłe i przegniłe łóżko z podartym niegdyś białym baldachimem.
Po prawej stronie od wejścia była ogromna komoda. Stały na niej stare, wyblakłe
zdjęcia. Nieco dalej ujrzałam przegryzione przez korniki biurko, na którym
leżał notes z zszarzałą ze starości okładką. Widoku dopełniały małe okienka z
powybijanymi szybami i zapach stęchlizny.
-Z
zewnątrz wyglądała lepiej - mruknęłam pod nosem, ale ponieważ dalej lało nie
zamierzałam tak szybko stąd wychodzić. Usiadłam na trawie i szybko ściągnęłam
buty. To był zły pomysł by je kupić – pomyślałam masując obolałe stopy.
Zaczynałam już się nudzić, wiec rozejrzałam się po pokoju. Mój wzrok padł na
szarą, postrzępioną okładkę notesu. Szybko podeszłam i wzięłam go do ręki. Nie
wyglądał niezwykle, ale wiedziona ciekawością chciałam go przeczytać. Wróciłam
do swego kącika na trawie i otworzyłam rękopis. Mym oczom ukazał się stary wiersz.
Pod spodem był data 1826 i
stara pieczęć rodowa. Szybko przewróciłam stronę.
Co do tytułu to go jeszcze nie wymyśliłam .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz